Witaj w świecie tarota
  Książka
 


Wraz z przyjaciółką Iwoną Jushin Zrałek napisałam dwie książki " Baśnie z Tarotem I " i "Baśnie z Tarotem II' zawierające opowiadania dla dorosłych dzieci. Zapraszam do przeczytania jednego z nich - "Eurynome", które pochodzi z pierwszej publikacji.





 

Iwona Jushin Zrałek - na stałe mieszka w Nowym Yorku, od 30 lat praktykuje buddyzm Zen, od 15 lat mnich buddyjski, instruktorka jogi, wolontariuszka w wiezieniu Sing Sing i hospicjum w Nowym Jorku, magister biologii, absolwentka The Health Care Chaplincy Pastoral Care Education.

Pracuje jako fizykoterapeutka na 5th Avenue, przy Central Parku, w Nowym Yorku.

Jej pasją są podróże i poznawanie nowych kultur - mieszkała w Szwecji, Norwegii, Nowym Meksyku, z Santa Fe do Nowego Jorku wróciły razem - Ona i Kicia - maleńka kotka, z którą mieszka do dziś.
 



 


 




        Eurynome, aby pokazać swój świat, mówi: „medytuj nad swoim ciałem, nad jedną częścią ciała, a wszystkim innym pozwól zniknąć, rozpaść się z każdym oddechem. Kiedy pozostanie tylko ta wybrana przez ciebie część, okaże się, że następny oddech i to, co pozostało, zabiera”. Eurynome uzmysławia nam, że z każdym oddechem zbliżamy się do końca.

Oczom moim ukazały się, jak w kalejdoskopie, kolorowe figury geometryczne, o pięknych barwach i przecudnych formach. Zachwyciłam się ich doskonałością. Kiedy doznałam odczuć bliskich ekstazy, obraz figurki znikł. W centrum mojej wizji ukazała się ćma. Duża, czarna, z pyłkiem na skrzydłach. Ohyda ! - pomyślałam. Mam do nich wyjątkową odrazę, zawsze kojarzyły mi się ze śmiercią. Dlaczego? Nie rozumiałam sensu połączenia piękna ekstazy z ćmą, która zawsze wywoływała we mnie lęk. Czyżby Eurynome chciała pokazać mi, że śmierć może być ekstazą ?

Gdy zadaję sobie to pytanie, Eurynome odpowiada na nie przenosząc mnie do jesiennego parku. Późna jesień. Na drzewach nie ma już ani jednego liścia. Wyschnięte trawy. Widok powinien być przygnębiający, a nie jest. Jestem spokojna mimo tego, że park jest pusty i wydawać by się mogło, że ograbiony ze swojego piękna. Czuję, że chcę tu być. Idę alejką, zatopiona w ciszy i pogodzona z odchodzeniem pór roku, ludzi, sytuacji. Widzę, jak z ziemi wychodzą dżdżownice, wystają im tylko dostojnie trzymane główki, na których mają małe kapelusze. Dżdżownice kłaniają się z wielką godnością. Czyżby mnie ? Pytam siebie ze zdziwieniem.
- Odkłoń się im - słyszę głos Ishi'ego.
- Kochany mój, jesteś !
Jesteśmy w jesiennym parku naszego życia. I ty tu jesteś wraz ze mną. Jakże się cieszę! Czy wiesz, że Eurynome przywiodła nas tu, aby pokazać nam ekstazę śmierci? Czy to możliwe, aby śmierć była ekstazą? Dżdżownice coś mówią do nas. Przysiadamy koło nich na ziemi i słuchamy opowieści o tym, jak przemierzają ziemię wzdłuż i wszerz, słysząc wszystko, co dzieje się na jej powierzchni. Słyszą ludzkie zabieganie i rozmowy o niczym.

- Dlaczego ludzie tak bardzo marnują czas ? My, dżdżownice stale pracujemy, drążymy labirynty korytarzy. To drogi dla naszych dzieci i żon, dla słabszych. W naszej społeczności nie myślimy w kategorii „ja”, tylko w kategoriach „my”. Dlatego wiemy, że następne nasze życia będą pozwalały dalej nam się rozwijać, gdyż jesteśmy wolni od egoizmu i nie mamy już chorego „ja”. Możemy marzyć o ... Powiedzcie, proszę, czego pragniecie, o czym marzą dżdżownice? A czego pragnąć mogą istoty, które mają świadomość, że po raz ostatni widzą dziś świat, że nadszedł dzień ich śmierci? Jesteśmy pogodzeni. Niektóre dżdżownice, gdy były młode, marzyły, aby stać się wężami. Potężni nasi kuzyni są przebiegli, groźni. Albo są ptakami. Boimy się ich, bo zagrażają naszemu życiu. Więc stać się kimś, kogo boją się inni ? Dla dzieci, które nie mają świadomości, może to być podniecające. Ale patrząc na to dziś, pragnę wam powiedzieć, że nie chcemy już przemiany w kogoś innego. Wiadomo, że mamy taką, a nie inną formę i choć byśmy strawili życie na myśleniu o tym, co by było, gdyby było, i tak niczego nie zmienimy, więc lepiej i prościej jest zobaczyć siebie. To, kim się jest i nad czym należy pracować w drodze do doskonałości. Dziś oddajemy nasze życie, bo nadszedł dzień transformacji. Kim staniemy się potem? Pragniemy tylko zachować naszą świadomość, ale jeśli i to nie będzie nam dane, cóż... Jest w nas spokój, ja widzę ten spokój w ich ruchach i w tym, co mówią. Jestem wzruszona. Najstarsza dżdżownica uchyla kapelusza w geście pozdrowienia. Żegnają nas. Czuję, że proszą, aby ich opuścić, chcą świadomie odejść. Jestem wzruszona ich spokojem 
i mądrością. Wraz z Ishim odchodzimy.

Z zamyślenia wyrywa nas śpiew ptaków. Nad naszymi głowami tańczą dwa ptaszki, szare wróbelki. Piękne. Ile chcą nam wyśpiewać, ile pokazać! Ale z chwili na chwilę brakuje im siły, całym sercem chcą jeszcze latać, ćwierkać, bawić się, ale słabną, tak bardzo słabną! Do końca z gracją poruszają swoimi słabymi już skrzydełkami.

- Ishi, one umierają! Jak im pomóc? One nie są gotowe. Walczą ze sobą, bardzo chcą jeszcze śpiewać, coś pokazywać i choć ich ciałka są jeszcze młode, ich serca zamierają - dlaczego ?

- One nie zdążyły jeszcze wyśpiewać swoich pieśni, będą śpiewać w innej formie - mówi spokojnie Ishi.

Na dźwięk jego słów z wysokości przed nasze stopy spadają dwa martwe ciałka ptaszków, które jeszcze chwilę temu tyle miały nam do powiedzenia. Łzy płyną po mojej twarzy. Przyklękam i biorę w dłonie jednego ptaszka, Ishi drugiego. Ból wypełnia moje serce, kiedy nagle martwe ciała zamieniają się w dwa kielichy kwiatów. Dotykam delikatności ich płatków, jedwab nie jest im równy! Ależ są piękne! Idziemy trzymając je w dłoniach. Przechodzimy obok rwącego potoku.

- Ishi, wrzućmy kwiaty do strumienia! W momencie ich zetknięcia się z wodą przybierają inną formę. Stają się pięknymi, zdrowymi, silnymi pstrągami. Zachwyt wypełnia moje serce. Ishi, nasze ptaszki nie umarły, one żyją, czy na tym polega transformacja ? Czy dlatego zawsze mówiłeś mi, abym nie bała się śmierci, że umieranie i odradzanie się to jedno, a my, wszelkie istoty jesteśmy w ciągłym kole samsary, aż do momentu, kiedy dochodzimy do wyzwolenia, kiedy przepala się nasza karma i uwalniamy się od następujących po sobie wcieleń ? Wtedy doznajemy ekstazy.
- Ishi, czy ja dobrze myślę ?
- Tak, kochanie.
Objął mnie ramieniem i powiedział:
- Czy słyszysz, o czym rozmawiają ryby ? One mówią !
- Co za dziwni ludzie! Dlaczego nie zabijają ryb, a darują im życie, co za dziwni ludzie! - stwierdza rybka, której usteczka widać nad powierzchnią wody.
Uśmiechamy się do siebie.
Stare drzewo, które rośnie nieopodal, bezlistne i suche, kłania się nam 
i zaprasza, aby pod nim usiąść. Jego głos jest bardzo, bardzo smutny:
- Każdego roku przeżywam nieopisany dramat, dramat utraty moich dzieci. Umierają i odchodzą ode mnie. Każdego roku trzymam je mocniej, delikatnością swych listków wrastają we mnie, z całej siły prosząc mnie każdego dnia: matko, nie pozwól nam odejść, trzymaj nas, boimy się. I ja trzymam je i w dzień i w nocy. Ja, tragiczna matka, która przez całe lata życia traci swoje dzieci, w swojej bezradności i bólu trzymam je. Lecz kiedy przychodzi ich czas, odchodzą. Na to ani ja, ani one nie jesteśmy gotowi. Dramat utraty moich dzieci wypełnia mnie. Dlatego kiedy wieje wiatr, słychać mój płacz, rozpacz matki, płaczę ja i moje siostry, inne drzewa. Wraz z nami płacze niebo, duże krople deszczu spadają z niego, ono też żegna nasze dzieci. Dlatego jesień jest porą żałoby za życiem, które odeszło, ale jest też porą, która ma przypominać nam, że nic nie jest stałe i choć byśmy się trzymali życia nie wiem jak, przychodzi koniec. A tym, którzy pozostali, rozpacz i bezradność drąży korytarze w sercach. Nie mogliśmy pocieszyć tej tragicznej matki, nie było słów, które ukoiłyby jej żal. Mogliśmy tylko objąć jej mocny pień, przytulić się do niej. Przez chwilę tak staliśmy. Zrozumiałam wtedy, jak ważne jest to, by być. Czasami nie wiemy, co zrobić, ale tak naprawdę nikt nie oczekuje od nas czynów. Nie wiemy, co powiedzieć, ale nikt nie oczekuje od nas słów. Czasem bliskość, dotyk, milczenie to wszystko, co możemy dać, a jest to bardzo wiele.
- Oshi, chodźmy kochana, zostawmy tę matkę w jej bólu. Dopóki będzie żyć, będzie śpiewać swą tragiczną pieśń, z głębi krwawiącego serca. Kiedy usłyszysz szum drzew, wiedz, że jest to ich śpiew, śpiew matek o utraconym życiu ich dzieci.
- Ishi, zobacz, nad strumieniem siedzą zielone żabki. Dlaczego się nas boją? Chowają się przed nami. Widać tylko ich wystraszone oczka. Przecież my nie chcemy ich skrzywdzić. Dlaczego czuję ich lęk ?
- Oshi, to nie ciebie one się boją, ale mnie. Kiedyś, dawno temu zabijałem żaby. Mam to na swoim sumieniu, a one o tym wiedzą i dlatego chowają się przede mną. Ale właściwie skąd one wiedza, że ja to robiłem ?
- Jak to, skąd wiedzą ?! Wielka ropucha, która siedzi na kamieniu, jest stara. Ma wiele, wiele brodawek. - Jak to skąd ? - niecierpliwi się Oshi. - Nie wiesz, że zanim odejdziesz z tego świata, przyjdzie ci zobaczyć wszystko to, czego dokonałeś na tym padole ? I dobre, i złe odchodzić będą wraz z tobą w twój lepszy lub gorszy świat.
- Tak, wiem o tym - odpowiada Iszi. Dlatego od wielu lat staram się żyć świadomie, staram się widzieć i czuć więcej. Ale wiem, że nic nie tłumaczy tego, że zabrałem życie żabom.
- Hm... Iszi, o czym ty mówisz ! - żachnęła się żaba. Jakież to życie ty, człowiek, możesz zabrać? Nie ty dajesz istnienie i nie ty je odbierasz. Dziś widzisz oczy żab, które były twoimi ofiarami. Jest bardzo wiele tych oczu, sam wiesz, jak wiele. Ale one żyją. Przecież je widzisz! Nie odebrałeś im życia. Na czas jakiś zmieniły formę po to, aby na wiele lat stać się twoim wyrzutem. Może to dzięki temu doszedłeś tu, gdzie doszedłeś? Tak miało być, przyjmij to i doceń. Ishi, jesteś mądry, wyjątkowo mądry i wiem, że to, co dostajesz potrafisz szanować. Dlatego chcę ci przekazać moją mądrość, a że wraz z twoją Oshi stanowicie jedno, przyjmijcie ten dar oboje.

Uklęknęliśmy przed żabą, w pokorze uchylając głowy. Swoimi łapkami dotknęła naszych twarzy. W pewnym momencie świetlista kula uleciała znad jej głowy, rozdzieliła się na równe dwie i zawisła nad naszymi głowami. Po chwili przeniknęła w nas. Następnie ropucha położyła łapki na naszych sercach, mówiąc, że je uwrażliwia. „Jesteście na wieki połączeni. Gdybyście jednak w swej ludzkiej głupocie rozdzielili się, wiedzcie, że umrzecie i tak razem, nawet jeśli będzie was dzielić fizyczna odległość, bo dla jedności odległość nie istnieje”. Ropucha powiedziała, że jej życie dobiega końca. Że skoro oddała swój największy skarb, swoją mądrość, właśnie nam, bo tego chciała, może odejść. Powiedziała jeszcze, że jesteśmy ostatnimi istotami, które widzi, dlatego pamięć o nas przeniesie w ten inny, lepszy świat. „Będziecie już tam, choć jeszcze was tam nie będzie”. Gdy wypowiadała te słowa, zaczynała się zmniejszać, zmniejszać, aż zniknęła zupełnie. Płakaliśmy wraz z Ishim.

Mądrość starej żaby będzie żyć tak długo, dopóki będą ludzie, którym tę mądrość będziemy przekazywać. W chwili śmierci nie będziemy trzymać niczego w sobie. Wcześniej chcemy przekazać innym wszystko, co jest w nas, tak, jak zrobiła stara mądra żaba, która w poczuciu, że jest wolna i gotowa, odeszła.

Patrzymy na kamień, za nim widać puste koryto rzeki, wyschnięte od jakiegoś czasu. Nie umiem jednak patrzeć na nie w ten sposób. Oczami mojej wyobraźni staram się przywołać czas, kiedy rzeka tętniła życiem, kiedy jej obfitość była ogromna, kiedy wszystkich zachwycała swoją siłą. Nieodparcie mam w sobie myśl, że to wyschnięte koryto rzeki symbolizuje ciało człowieka, człowieka, którego się kocha, a który przygotowuje się na odejście. Powoli odchodzą jego siły, ciało wysycha. Dla innych, którzy na niego patrzą, może być nieatrakcyjne, ale dla oczu, które go kochają, zawsze pozostanie tą silną, rwącą rzeką.
- Ishi, czy potrafisz zobaczyć mnie taką w mojej starości, gdy ciało nie będzie już tak piękne, delikatne i miękkie, gdy twarz moją oplotą zmarszczki ? Co będziesz czuł, gdy spojrzysz na mnie ? Czy będziesz umiał pragnąć takiego ciała ?
- Tak, kochana. Zawsze będziesz dla mnie najpiękniejsza.
- I ja, Ishi, gdy twój czas będzie się kończył, widzieć będę w tobie tego młodzieńca, którym na wieki dla mnie pozostaniesz. Kiedy będę z miłością dotykać twojego słabnącego ciała, obudzi się we mnie pamięć tego, które znam - silnego, dającego mi zawsze poczucie bezpieczeństwa. Wiem, Ishi, że siła nie pochodzi z ciała, ale z umysłu. - Twój umysł jest piękny i na wieki takim pozostanie. Zobacz, w parku na ławeczce, przy leżących na ziemi ułamanych gałęziach, siedzą staruszkowie - to my. Trzymają się za ręce, patrzą sobie w oczy i choć mają dwa ciała, stanowią jedno. Spójrz, gałęzie chcą do czegoś się przydać. Może chcą ogrzać tych starych ludzi ? Rozpalmy ognisko, dajmy im ciepło !
Kiedy Ishi rozpalił ogień, naszym oczom ukazał się obraz transformacji gałęzi na kości, ludzkie kości.
- Mam świadomość, że to kości staruszków, których przed chwilą widzieliśmy - powiedziała zdumiona Oshi.
Wokół wznosi się cichy głos westchnienia. W tym momencie pojawia się Eurynome, która delikatnie dmucha na ogień. Jej obecność jest pomocą przy przejściu do innego, lepszego świata, które właśnie następuje.
Widząc to wszystko, zdałam sobie sprawę, że wizja ta pokazała naszą śmierć, która przyjdzie, kiedy będziemy na nią gotowi. Bez lęku poprosimy o nią, a wtedy przybędzie Eurynome i poprowadzi nas przez ogień uwolnienia.

 
  Stronę odwiedziło już 31219 odwiedzający (84105 wejścia)  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja